Archiwa kategorii: KOSMICI

BUKOVINA OPERA STARS

Mistrzowie światowej opery pod Tatrami – Operowa Gala w
BUKOVINA Terma Hotel Spa”

Już od poniedziałku 14 września, Podhale rozbrzmiewa najpiękniejszymi ariami operowymi, o których mistrzowskie wykonanie dbają artyści współpracujący wcześniej z Luciano Pavarottim.

Pomysłodawcami, inicjatorami i organizatorami wydarzenia są:
Prof. Stanisław Hodorowicz – Senator Ziem Górskich,
Agnieszka Kuk-Kuk Art Company oraz Fundacja BUKOVINA,
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego,
Narodowe Centrum Kultury.
Projekt jest realizowany w partnerstwie z Województwem Małopolskim
przy wsparciu Sponsorów: BUKOVINA Terma Hotel Spa,
BLACHDOM PLUS i Kuk Art Company.

Przez cały tydzień (14-20 września) w BUKOVINA Terma Hotel Spa
można poczuć się jak na widowni najwspanialszych scen operowych,
a także zajrzeć za kulisy pracy najlepszych śpiewaków.
Wszystko w ramach nowego, unikalnego projektu kulturalnego jakim jest festiwal BUKOVINA Opera Stars.
Łączy on warsztaty
Masterclass dla najbardziej uzdolnionych młodych solistów
z szeroką promocją dostępu do sztuki operowej w najwyższym światowym wydaniu. Odbywa się w wyjątkowym otoczeniu tatrzańskiej przyrody,
inaugurując powstanie Bukowiańskiej Sceny Operowej.
W założeniu pomysłodawców i organizatorów wydarzenia
– Kuk Art Company oraz Fundacji BUKOVINA
ma to być pierwsza tego typu przestrzeń kulturalna w regionie,
NCK_logo-pion_kolor-CMYKktóra będzie przyciągać możliwościami unikalnych spotkań z muzyką klasyczną.

Do roli mistrzów i wykładowców tegorocznego wydarzenia odbywającego się pod hasłem „Mistrzowie światowej opery pod Tatrami – Operowa Gala w BUKOVINA Terma Hotel Spa zostali zaproszeni artyści i eksperci współpracujący wcześniej z Luciano Pavarottim, a teraz tworzący zespół nowej gwiazdy światowej sceny operowej – tenora Juana Diego Floreza. Listę otwiera Maestro János Ács – dyrygent słynnych Koncertów Trzech Tenorów, przyjaciel Luciano Pavarottiego, przygotowujący jego wszystkie koncerty i występy operowe. Cykl warsztatów poprowdzi również prof. Donatella Dorsi – ceniony trener wokalny, związany z Festiwalem Rossiniowskim w Pesaro, akompaniatorka Juana Diego Floreza. Trzecim ekspertem jest Edwin Tonoko – przyjaciel, manager i asystent Luciano Pavarottiego, obecnie współpracujący z Juanem Diego Florezem. W grupie polskich wykładowców znalazła się natomiast Agnieszka Konieczna-Kuk (śpiewaczka operowa, trener emisji głosu i technik relaksacyjnych) oraz Joanna Lewińska (śpiewaczka operowa, kreator wizerunku). Dodatkowo, grupa naukowców FizjoScience przygotowała program badawczo – terapeutyczny dla osób pracujących głosem.

Finałem tegorocznej edycji festiwalu będą dwa, otwarte dla szerokiej publiczności, Wielkie Koncerty Operowe z udziałem BUKOVINA Opera Stars, które odbędą się 19 września (w BUKOVINA Terma Hotel Spa w Bukowinie Tatrzańskiej) oraz 20 września (w Kościele Parafialnym w Bukowinie Tatrzańskiej). Wcześniej, przez pięć dni (od 14 do 18 września) będą odbywać się multidyscyplinarne warsztaty oraz przygotowania do koncertów. Otwarta dla widowni formuła pozwala przyjrzeć się z bliska wymagającej pracy artysty operowego oraz poczuć ogromny wysiłek włożony w ćwiczenia do występu na scenie. Melomani będą mogli również porozmawiać zarówno z solistami jak i z zaproszonymi specjalnie z tej okazji mistrzami sztuki operowej.

Współpraca redakcyjna: RMF Classic. Patronat mediowy: TVP Kultura i Tygodnik Podhalański.

Plakat Opera Stars JPG 594x841-page-001

BUKOVINA OPERA STARS
STAFF:

Profil Janos AcsMaestra Donatella DorsiEDWIN TINOCO tu i terazJoanna Lewinska Portrait pictureAgnieszka Kuk OPERA GÓRALSKA - RZYM

BUKOVINA OPERA STARS
UCZESTNICY MASTERCLASS:

ORGANIZATORZY i PARTNERZY

FUNDACJA BUKOVINA0.logo_www

SPONSORZY:

Logo-Bukovina

Sponsor Blachdom LOGO

Wydreptałam swoje szczęście

W przeciągu 6 dni,  średnio 30 kilometrów  od świtu do wieczora,
z  prędkością ok 4 km/h przemierzyłam łacznie 186 km, by wydreptać swoje szczęście.
Pojęcie „trudy i znoje pielgrzymowania” wydawało mi się pompatycznie wyolbrzymioną błahostką do momentu kiedy odparzone uda i popękane na stopach odgnioty zaczęły sączyć krwawo piekące osocze nie zważając na to, że do noclegowej szopy zostało jeszcze kilkanaście kilometrów.
Wtedy uświadomiłam sobie po raz pierwszy, że jestem bardzo delikatna i poczułam jak bardzo boli takie wydelikacenie.
Owo doświadczenie było tym dotkliwsze, że Jasna Góra znajdowała się  w zasięgu moich możliwości dopiero za 5 dni.  Żeby przetrwać pełną piersią wyśpiewywałam oazowe pieśni…
a Abba Ojcze w moim wykonaniu zyskało gorliwość modlitwy galernika…
Gdyby nie śpiew, pieczenie zacieranych pątniczym piachem ran byłoby nie do zniesienia…
Potem przyszła intencja … wbrew uzgodnionym z samą sobą zamierzeniom zupełnie inna niż zaplanowałam.
Była bardzo prosta, niewydumana, bo „czegóż pragnie dziewczyna, gdy dorastać zaczyna, kiedy z pąka zamienia się w kwiat ?”
Oczyma wyobraźni zobaczyłam rosłego mężczyznę z masywnymi udami i małego synka na rękach…. Przestraszyłam się.
Na tydzień przed pielgrzymką, zwoje mózgowe zaprogramowałam na „rozwój duchowy i zyskanie mocy twórczego rozwoju artystycznej drogi”… ach!
No cóż, droga pątnicza szybko zresetowała te wydumane programy, maksymalnie upraszczając ich formę.
Mąż… Syn… Rodzina… Kropka
Początkowo byłam na siebie zła za te projekcje.
Ja, przeintelektualizowana indywidualistka, o dojrzałości drażniącej rówieśników, pisząca wiersze i filozoficzne rozprawy, stawiająca na naukę i nietracąca czasu na amory, nagle nie umie prosić o nic innego jak tylko szczęśliwe rodzinne życie u boku kochającego mężczyzny.
Kiedy jednak uśmiechnęłam się do tego wyobrażenia z wdzięcznością i zaakceptowałam je takim jakie jest, poniosło mnie ono do Częstochowy znieczulając ból, dodając sił i lekkości.
Wieczorem 13 sierpnia 1991 dotoczyłam się na miejsce szóstych ogólnoświatowych Dni Młodzieży i padłam na beton w pierwszym wolnym miejscu.
Karimata „spała” zwinięta w plecaku na plecach, a ja zespolona ze żwirkiem rozkruszonej nieco płyty doświadczałam niewyobrażalnej radości. Żaden 40 centymetrowy materac ekskluzywnych hoteli nie dał mi tyle rozkosznej miękkości co ów skrawek chropowatego betonu.
Modlitwy, tańce i śpiewy dochodziły do mnie przez całą noc jakby
z innego świata… Ten hipnotyczny trans, który nazwałam Bożą czułością, zrewitalizował wszystkie moje siły. Obudziłam się zrelaksowana, radosna i pełna pozytywnej energii. Każde słowo Ojca Świętego było dla mnie przyjacielskim pozdrowieniem
i zapewnieniem, że świat widziany oczyma umiejącymi dostrzec piękno pięknieje, że ludzie traktowani z dobrocią i miłosierdziem stają się lepsi, że będę miała cudowną rodzinę, bo rodzina postrzegana w kategorii Bożego cudu, cudem się staje.

Ta pewność żyje we mnie, a świat mój się „dzieje według Słowa tego”.

Niecały rok później na ołtarzu Mariackiego Kościoła w Krakowie zobaczyłam swojego „Anioła” …. rosłego mężczyznę z masywnymi udami.

"Za Twoim to słowym świat sie w lepsy zmini, boś kochany Łojce Świynty jak Chrystus na zimi"

„Za Twoim to słowym
świat sie w lepsy zmini,
boś kochany Łojce Świynty jak Chrystus na zimi”

Zobaczyłam w Nim „Anioła”

Podniecona magiczną atmosferą zanurzonego w półmroku kościoła pośpiesznie zajęłam miejsce w pierwszej ławie. Mariacki zawsze sprawiał, że oddychałam szerzej. Niewidzialną częścią siebie chciałam objąć każdy centymetr rzeźbionych złoceń i przylgnąć do postaci w długich szatach żeby poczuć jak biją ich serca.
Skupienie zawieszone gdzieś wysoko przerwał znajomy szelest długich sukni. Ciemne cienie sopranów i altów przesuwały się miarowo zagęszczając przestrzeń.
Sylwetki w ciemnych garniturach zaczęły wyrastać na drugim planie jak gęste cisy ciasno splecione ramionami.  Po chwili kurtyna czerni zasłoniła „dzieci” Stwosza.
I wtedy pojawiło się światło.
Pośrodku czwartego rzędu zajaśniała potężna sylwetka w białej marynarce. Młodzieniec o bujnych, kręconych włosach, piękny jak Apollo w archanielskiej szacie, który na pierwszy gest Maestro Bogusława Grzybka zaśpiewał krystalicznym tenorem….
Dźwięk jego głosu popłynął po moim kręgosłupie jak deszcz bursztynowych kryształków. Miałam wrażenie, że śpiewa mi do ucha
i tylko dla mnie.
– słyszycie jaki ten w białym ma cudny głos? – nie mogąc się powstrzymać zadałam pytanie koleżankom z Żeleńskiego, chciałam usłyszeć potwierdzenie, że nie ulegam złudzeniu.
– no co ty? Tak jak reszta, w tenorach jest ze dwadzieścia chłopa,
ale ten się wystroił jak na wesele – Dorota nie miała litości, czym wzbudziła moje oburzenie,
– chyba jesteś głucha! Nie mów tak o nim bo to będzie mój mąż! – ten tekst rozbroił koleżankę i parsknęła niekontrolowanym śmiechem.

Nie miałam pojęcia, że za niespełna rok później moje słowa wypowiedziane spontanicznie na koncercie chóru szkolnego Państwowej Szkoły Muzycznej II st w Bazylice Mariackiej
staną się rzeczywistością.

To był ten moment kiedy Tomasz Kuk po raz pierwszy zawiesił na pięciolinii mojej duszy słodkie winogrona.578782_10150683569839220_532484405_n

 

Era „kosmiczna”
rozpoczęła się na dobre….

miałam wtedy 18 lat
i dłuuugie warkocze